10 lutego 2010

Choć mróz – jak to w suwalskiem – ściskał, atmosfera była gorąca, pełna miłości do pieśni i do człowieka. Mimo dużych trudności z organizacją imprezy, było fantastycznie, zarówno podczas koncertów, jak i pomiędzy nimi. Od piątku do niedzieli, 24 godziny na dobę klub Szekla pełen był muzyki, śmiechu, wzruszeń i dobrej zabawy.

Zdjęcia z imprezy już są: tutaj i tutaj.

Jeśli w międzyczasie nie zjedzą mnie wilki, na Zajeździe Bardów będę znów za rok. To cudownie, że nawet na tak ponury miesiąc, jakim jest luty warto czekać!

Tymczasem, korzystając z tego, że mamy tak piękną zimę, ruszam na południe. Zapraszam na koncerty w Głuchołazach i w Konstantynowie Łódzkim!